niedziela, 31 sierpnia 2014

Ach, co to był za ślub :)

Piękne, słoneczne popołudnie. Ciepły wietrzyk przepływający przez zaciszny ogród kościoła Na Skałce. Uśmiechnięte twarze rodziny, przyjaciół i znajomych. Panna Młoda w cudownie harmonizującej z jej tycjanowskimi włosami zielonej sukni. Po chwili wypełnione już po brzegi barokowe wnętrze, Pieśń nad Pieśniami, przysięga małżeńska i huczne oklaski. Prowadzący nabożeństwo paulin z pogodnym sercem i radosnymi oczyma życzy Młodym miłości i nieustającego dialogu. Wszyscy podzielamy te życzenia. Mam wrażenie, że nawet niebo się uśmiecha, zsyłając w dodatkowym podarku pogodne blaski. Miejcie, Kochani, dobre życie!

W zaproszeniach Państwo Młodzi poprosili, żeby zamiast kwiatów przekazać pieniądze na leczenie i rehabilitację naszej Elusi. Miłość, która w dzień tradycyjnie zarezerwowany na wpatrywanie się w siebie, dzieli się z innymi, daje nam coś więcej niż przeznaczoną na leczenie Eli bogatą zawartość malowniczo przystrojonej puszki. Prócz 35 godzin rehabilitacji dostajemy wielką porcję radości i optymizmu. Amor omnia vincit.  

Natalio i Dominiku, dziękujemy!

czwartek, 28 sierpnia 2014

Elusiowe emocje

to temat długi, zagmatwany i niełatwy emocjonalnie dla piszącego. Emocje budzą emocje i silne wybuchy Elusiowych powodują frustrację, zbyt często wówczas bezradnych, rodziców. Ich brak wywołuje radość, czasem euforyczną. Summa summarum - do Elusiowych emocji podejść spokojnie nie umiem, nawet jeśli czuję, że byłaby to jedyna właściwa droga. Ach jo.

Na czym polega problem?
Świat otóż dostarcza Eli wrażeń, których ona nie potrafi spokojnie przetworzyć i odpowiednio na nie zareagować. Brak mowy bardzo też ogranicza jej ekspresję. Wiele razy już skarżyłam się na jej autostymulacje: kiwanie się, stereotypowe ruchy, spazmatyczne wręcz skurcze całego ciała, histeryczne śmiechy, gryzienie, szczypanie, drapanie, mamlanie w buzi bluzeczek i inne tego typu nieprzyjemności, codziennie - mniej lub bardziej intensywnie - nam towarzyszące. To oblicze panny Hyde, która w ten sposób utrudnia słodkiej panience Jekyll nawiązywanie miłych relacji koleżeńskich czy naukę świata. O ile więcej miałaby Ela z życia, gdyby udało nam się opanować te chaotyczne wybuchy.

W tej sytuacji każda zmiana jest wyzwaniem. Koniec wakacji, początek roku, powrót do terapii niepokoją już z góry. We wtorek pierwsza po wakacjach hipoterapia wzburzyła Elę ogromnie - uspokajała się wyjątkowo długo i z trudnością, właściwie wyciszyła się dopiero po powrocie do domu, gdy poleżała w lekko zaciemnionym pokoju... Od tej jednak pory, choć wydarzyło się kilka nowości (powrót do terapii logopedycznej, dużo gości), cicho sza! Hyde jakby przysnęła... Bluzki czyściuteńkie. Śpij, Hyde, śpij... aaaa kotki dwa...

sobota, 2 sierpnia 2014

Wakacje

Prawdziwe. Nad morzem, z kąpaniem, spacerami, planszówkami z tutejszą koleżanką, zupą czekoladową na obiad, a dziś planujemy wieczorny koncert, więc nawet i z popołudniową drzemką. Cud-miód-malina-lawenda. Jesteśmy tu już trzeci raz, co pozwala na świetne oceny postępów, których na codzień tak nie dostrzegamy. Przyjeżdżając w to samo miejsce widzimy doskonale np. o ile dalej jesteśmy w stanie dojść spacerem, jakie przeszkody Ela jest w stanie pokonać, jak zachowuje się w morzu, jak daleko zajedzie na rowerze itp. Dalej, o wiele dalej. Sądzę, że wielka w tym zasługa pani Gosi - fizjoterapeutki, która w szkole codziennie z Elą ćwiczy. Gwoli ścisłości, był to pierwszy niemal wolny od chorób rok w życiu Eli. Wcześniej jej absencja bywała wyższa niż obecność, więc i ćwiczenia nie przynosiły takiego efektu, jakby mogły. Tę poprawę odporności przypisujemy także dobroczynnemu wpływowi morskich fal i uroków :)

Po raz pierwszy też zobaczyliśmy zabawę "w rolę" zainicjowaną przez Mademoiselle, która otóż na środku nadmorskiej promenady stanęła i najpierw z szelmowskim uśmieszkiem puknęła się wielokrotnie paluszkiem w pierś, następnie pokazała gest "kot" i na koniec, żeby już nikt nie miał wątpliwości buchnęła na czworaki. Nie wiem, czy bardziej ucieszyliśmy się z nowości, zmartwiliśmy wizją poharatanych na betonie kolan czy poczuliśmy lekką konsternację z racji tego rodzaju publicznych występów, było nie było, już ośmio- i pół latki. A tam! Gaudeamus :) Są wakacje. Nad sprawą (braku) rozumienia norm społecznych przez latorośl może rozwiodę się innym razem.

Pozdrawiamy serdecznie z wakacji!