czwartek, 28 czerwca 2012

Tadam, tadam?

Kolejny trop w sprawie "pomocy", aż się nie mogę powstrzymać od pisania! Dziś czytałyśmy na dobranoc "Piękną i Bestię". Ela lektury "komentuje" gestami, czyli "opowiada" co widzi. Np. klepie się po udzie widząc konia lub psa, łączy otwarte dłonie na wysokości twarzy w kształt dachu, gdy na stronie pojawia się jakiś dom, głaszcze się palcem wskazującym po policzku, w kierunku od oka do żuchwy, gdy na obrazku jakiś nieszczęśnik płacze itp. Proszę jednak zwrócić uwagę, że są to komentarze dosłownie wskazujące, znaczą: "O,koń!", "O, pies!", "O, dom!", czyli nazywam to, co widzę. Dziś natomiast Elka skomentowała scenę bohaterskiej walki Bestii z wilkami, w obronie Belli. Adekwatnie do sytuacji i zgodnie z sensem sceny złapała się prawą dłonią za lewy nadgarstek. Zapytałam dla pewności: "Elu, kto pomógł Belli?", a panna mądralińska pokazała palcem Bestię. Znaczy zrozumiała. To już chyba poziom wyżej? :-) Choć i tak ten gest pojawia się czasem bez (dla nas) widocznego sensu. Ach, jak trudno czasem zrozumieć młode pokolenie ;-)

środa, 27 czerwca 2012

AAC czyli...

komunikacja alternatywna i wspomagająca (gesty i obrazki) to sposób komunikacji z Elą, która w kwestii odgłosów buziowych ma wciąż nieodmienne zdanie, które brzmi nie i nie i nie, bo tak i już. Nie to nie, ok, to co zostaje? Miganie łapkami, obrazeczki, domyślanie się znaczenia różnych mmm, yyy, dzikich i półdzikich okrzyków... I tak jakoś funkcjonujemy, w miarę potrzeb wprowadzając a to jakiś nowy gest Makatonu, a to jakiś PCSik. Ale czasami Ela nas zaskakuje. Od jakiegoś czasu np. non stop pokazuje "pomoc, pomoc" (chwytamy prawą ręką lewy nadgarstek). Buzia nam się nie zamyka od powtarzania: "Córciu, rybko, przecież cały czas Ci pomagamy..." i ogarnia nas rozpacz, bo co to ma znaczyć, panna niby duża, niby rozumie, a tu takie bezsensowne łapkowe echolalie... A otóż chyba nie, Mesdames et Messieurs, dziś przy czytaniu Królewny Śnieżki chyba wyszło szydło z worka! Mademoiselle znów zaczęła swoje pomoc, pomoc, więc ja swoje "Córciu, rybko..." aż nagle puk-puk-puk w główeczkę a la pomysłowy Dobromir... może to nie JA JEJ ale, że ONA MNIE? W sensie "ja sama!"? Ryzyk-fizyk, mówię: "Eli, to Ty chcesz mi pomóc? Przewrócić kartkę?" Elik przewrócił, wysłuchał dalszych przygód bladolicej miss, znów złapał się prawą łapką za lewy nadgarstek, odpowiedziałam nowym refrenem i tak to trwało przez kolejne kilka stron. Czyżby Córcia wygłaszała takie wyrafinowane komunikaty? Do obserwacji... PS. Bardzo przepraszam za długie milczenie :(