wtorek, 11 lutego 2014

Kolejny turnus

trwa w najlepsze. Elcia zna w "Neuronie" każdy kąt i choć bywa tu dwa razy do roku, wyraźnie poznaje miejsca i ludzi. Z zapałem ćwiczy, jak zwykle wyrzucając mnie z zajęć, jeśli tylko śmiem zagadać się chwilę z terapeutą i przy każdej okazji podkreśla, dźgając się wielokrotnie paluszkiem w pierś, że to ona, ona ćwiczy, ja mamo, ja, nie Ty i nie kto inny. Oki doki, jasna sprawa, ćwicz dzieciaku, w końcu po to tu jesteśmy. Lista tradycyjna: fizjoterapia w kombinezonie, pajączek, integracja sensoryczna, pies, logopeda, pedagog, psycholog, terapia ręki, terapia zajęciowa. Jednego pół godziny, innego godzinę, razem pięć i pół. Jak się rozłoży na cały dzień, doda obfite posiłki, jakąś zabawę, czytanie bajek czy oglądanie jak Kamil Stoch zostaje mistrzem olimpijskim, to zostaje już tylko czas na mycie i spanie.

Cieszę się, że Ela lubi zajęcia terapeutyczne. Myśl, że miała by być to dla niej tortura nie jest mi przyjemna, że się tak eufemistycznie wyrażę. Pobyt w tym samym miejscu co jakiś czas pozwala mi też ocenić Eli postępy, np. pamiętam jak uczyła się schodzić ze schodów, a teraz uczy się jak schodzić trzymając się tylko jedną ręką. Myśl, że może kiedyś będzie się uczyła schodzić ze schodów w ogóle bez trzymanki, jest, nie powiem, ekscytująca. Dostrzegam też jak na przestrzeni lat zmienił się jej stosunek do dzieci, które wciąż wywołują w niej emocje, ale już nie tak gwałtowne. Jest zdecydowanie spokojniejsza, bardziej uważna i delikatna. Lepiej zna świat, lepiej się komunikuje, jest bardziej skupiona na zadaniach. Idzie do przodu, tak po prostu. A na te wszystkie postępy nie składają się oczywiście dwa turnusy w roku, ale zwykła codzienność, szkoła, dom, zajęcia. Życie.

Na koniec chciałam serdecznie podziękować wszystkim ofiarodawcom 1% podatku, bo to z tych pieniędzy finansujemy Eli turnusy rehabilitacyjne. Dziękujemy!

A tu niedzielny wypad na toruńską Starówkę z ciocią Basią. Cudna wiosna tej zimy :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz