niedziela, 4 maja 2014

Udany prezent

to jest dopiero coś! W weekend Ela dostała od dziadka dziecięcy aparat fotograficzny, którym można robić prawdziwe zdjęcia, a nawet dodawać do nich postaci z kreskówki Maxipes Fík. Początki nie były łatwe, pod palec pchał się bowiem nieustannie przycisk "OFF". Tak zresztą nachalnie, że zaczęłam w duchu pomstować na wynalazców urządzenia. Szybko jednak musiałam odszczekać. Ela zgłębiła tajniki pomarańczowego cuda w pół godziny i Maxipes Fik stał się hitem długiego weekendu. Strzeżcie się obiekty! Fotoreporter czuwa :)))

Děkujeme dědečku!

Główny nurt twórczości stanowią rzecz jasna portrety bruku, nieba, podłóg, ścian oraz przypadkowe fragmenty osób i rzeczy. Jednak z niewielką pomocą lub podpowiedzią słowną, Ela jest w stanie utrzymać aparat w miarę prosto i cyknąć fotkę w odpowiednim momencie.

A oto kilka obrazków wybranych z ponad 190:

Maxipes Fík w Lužánkach


Na tropie obiektów

 Pierwszy autoportret Mademoiselle J.
 Prosiak we wnętrzu

 Martwa natura z Ają i Fikiem

Benedyktyński ogródek w Třebíču

Wiosenny portret z żabiej perspektywy

Uwaga! Mam Was na oku!



2 komentarze:

  1. Piękne prace, brawo Ela!
    - mama Błażeja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) Kolejne nadchodzą. Zabaweczka sprawdza się, dziecko XXI wieku kocha technologie.

      Usuń