sobota, 2 sierpnia 2014

Wakacje

Prawdziwe. Nad morzem, z kąpaniem, spacerami, planszówkami z tutejszą koleżanką, zupą czekoladową na obiad, a dziś planujemy wieczorny koncert, więc nawet i z popołudniową drzemką. Cud-miód-malina-lawenda. Jesteśmy tu już trzeci raz, co pozwala na świetne oceny postępów, których na codzień tak nie dostrzegamy. Przyjeżdżając w to samo miejsce widzimy doskonale np. o ile dalej jesteśmy w stanie dojść spacerem, jakie przeszkody Ela jest w stanie pokonać, jak zachowuje się w morzu, jak daleko zajedzie na rowerze itp. Dalej, o wiele dalej. Sądzę, że wielka w tym zasługa pani Gosi - fizjoterapeutki, która w szkole codziennie z Elą ćwiczy. Gwoli ścisłości, był to pierwszy niemal wolny od chorób rok w życiu Eli. Wcześniej jej absencja bywała wyższa niż obecność, więc i ćwiczenia nie przynosiły takiego efektu, jakby mogły. Tę poprawę odporności przypisujemy także dobroczynnemu wpływowi morskich fal i uroków :)

Po raz pierwszy też zobaczyliśmy zabawę "w rolę" zainicjowaną przez Mademoiselle, która otóż na środku nadmorskiej promenady stanęła i najpierw z szelmowskim uśmieszkiem puknęła się wielokrotnie paluszkiem w pierś, następnie pokazała gest "kot" i na koniec, żeby już nikt nie miał wątpliwości buchnęła na czworaki. Nie wiem, czy bardziej ucieszyliśmy się z nowości, zmartwiliśmy wizją poharatanych na betonie kolan czy poczuliśmy lekką konsternację z racji tego rodzaju publicznych występów, było nie było, już ośmio- i pół latki. A tam! Gaudeamus :) Są wakacje. Nad sprawą (braku) rozumienia norm społecznych przez latorośl może rozwiodę się innym razem.

Pozdrawiamy serdecznie z wakacji!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz