Po pierwsze mała motoryka. Precyzyjne wykonywanie czynności za pomocą rąk nie jest Elżuni mocną stroną, generalnie mam wrażenie, jakby cały czas nosiła na rękach grube rękawice kuchenne i w takowych ktoś jej kazał robić łowickie wycinanki. Wychodzi jak wychodzi... Dziś, po wizycie w kilku namiotach Festiwalu Nauki, jak każde krakowskie dziecko poszła w okolice kwiaciarek pokarmić gołąbki. Ta precyzja z jaką odrywała małe kawałki precla! Bajka!
Po drugie planowanie czynności. Brzmi może głupio, ale jak mam nazwać fakt, że Elka znajduje przedmiot, któremu chce cyknąć fotkę i robi to, udowadniając, że: ma świadomość, że chce zrobić zdjęcie, wie, że musi poprosić o wyjęcie aparatu z torby, potrafi odpowiednio go trzymać i włączyć, umie nakierować aparat na obiekt, rozumie, że musi nacisnąć spust wtedy, gdy obiekt widać na wyświetlaczu i wybrać w odpowiednim momencie właściwy z pięciu guzików? Nie wydaje mi się, żebym była matką-wariatką, po prostu nauczyłam się już, że każda tak zwana czynność składa się z miliona pod-czynności, a kluczem do postępu jest stopniowe opanowywanie tychże. To zresztą materiał na całą notkę. A dzieło tu oto, fontanna z marzeń i snów, szkoda, że było chłodno :)
fot. Elka
Po trzecie okazywanie emocji. Fotografii płaczącej Elusi nie mam, a nawet jakbym miała to bym nie zamieściła, ale przewrotnie, cieszę się, że w ostatnich tygodniach trzy razy byłam świadkiem jej głośnych lamentów. Ela otóż wcześniej nie płakała. Nie wiem co musiało się stać, żeby kapnęła łezka, a już głośne łkanie - zapomnij. Emocje z reguły dusi w sobie i to dopiero jest straszny widok. Jakby chciała płakać, podkówka, otwarta buzia, ogromne napięcie i nic - żadnego wentyla bezpieczeństwa. A ostatnio tak. Uważam, że to dobrze.
Natomiast obiektem emocji pozytywnych są ostatnio zwierzęta. Buziaczki dla konia czy wabienie gołąbków doczekają się słit foci :)
Ale fajnie.
OdpowiedzUsuńNie, nie jesteś matką wariatką. Po prostu mając dziecko rozwijające się nietypowe zauważasz, że proste zwykłe czynności wcale nie są takie proste i zwykłe. Są skomplikowane i zachwycające.
A co do płaczu, mnie widok Jędrka płaczącego łzami (rzadka bardzo sytuacja) też cieszy. Bo wiem, że synek się "oczyszcza". Nawet w jakiejś mądrej psychologicznej książce o tym ostatnio czytałam, co potwierdziło moje instynktowne przypuszczenia.
Hania
O, bardzo się cieszę, że potwierdzone naukowo :)
Usuń