sobota, 24 maja 2014

W katalogu nowych zjawisk i umiejętności

odhaczamy kolejne nabytki Mademoiselle J. To bardzo miła czynność, szczególnie, że wciąż nie mogę się nacieszyć faktem, że już naprawdę mnie nie obchodzi, czy czegoś tam zdrowe dziecko uczy się w wieku sześciu tygodni, miesięcy czy lat. Co więc dziś na naszej liście?

Po pierwsze mała motoryka. Precyzyjne wykonywanie czynności za pomocą rąk nie jest Elżuni mocną stroną, generalnie mam wrażenie, jakby cały czas nosiła na rękach grube rękawice kuchenne i w takowych ktoś jej kazał robić łowickie wycinanki. Wychodzi jak wychodzi... Dziś, po wizycie w kilku namiotach Festiwalu Nauki, jak każde krakowskie dziecko poszła w okolice kwiaciarek pokarmić gołąbki. Ta precyzja z jaką odrywała małe kawałki precla! Bajka!


Po drugie planowanie czynności. Brzmi może głupio, ale jak mam nazwać fakt, że Elka znajduje przedmiot, któremu chce cyknąć fotkę i robi to, udowadniając, że: ma świadomość, że chce zrobić zdjęcie, wie, że musi poprosić o wyjęcie aparatu z torby, potrafi odpowiednio go trzymać i włączyć, umie nakierować aparat na obiekt, rozumie, że musi nacisnąć spust wtedy, gdy obiekt widać na wyświetlaczu i wybrać w odpowiednim momencie właściwy z pięciu guzików? Nie wydaje mi się, żebym była matką-wariatką, po prostu nauczyłam się już, że każda tak zwana czynność składa się z miliona pod-czynności, a kluczem do postępu jest stopniowe opanowywanie tychże. To zresztą materiał na całą notkę. A dzieło tu oto, fontanna z marzeń i snów, szkoda, że było chłodno :)

fot. Elka

Po trzecie okazywanie emocji. Fotografii płaczącej Elusi nie mam, a nawet jakbym miała to bym nie zamieściła, ale przewrotnie, cieszę się, że w ostatnich tygodniach trzy razy byłam świadkiem  jej głośnych lamentów. Ela otóż wcześniej nie płakała.  Nie wiem co musiało się stać, żeby kapnęła łezka, a już głośne łkanie - zapomnij. Emocje z reguły dusi w sobie i to dopiero jest straszny widok. Jakby chciała płakać, podkówka, otwarta buzia, ogromne napięcie i nic - żadnego wentyla bezpieczeństwa. A ostatnio tak. Uważam, że to dobrze.

Natomiast obiektem emocji pozytywnych są ostatnio zwierzęta. Buziaczki dla konia czy wabienie gołąbków doczekają się słit foci :)


2 komentarze:

  1. Ale fajnie.
    Nie, nie jesteś matką wariatką. Po prostu mając dziecko rozwijające się nietypowe zauważasz, że proste zwykłe czynności wcale nie są takie proste i zwykłe. Są skomplikowane i zachwycające.
    A co do płaczu, mnie widok Jędrka płaczącego łzami (rzadka bardzo sytuacja) też cieszy. Bo wiem, że synek się "oczyszcza". Nawet w jakiejś mądrej psychologicznej książce o tym ostatnio czytałam, co potwierdziło moje instynktowne przypuszczenia.
    Hania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, bardzo się cieszę, że potwierdzone naukowo :)

      Usuń