piątek, 12 września 2014

Dwa w jednym, czyli

turystyka z dzieckiem. Nie ukrywamy, że próby chodzenia z Elą w góry mają w naszych głowach drugie dno - chcielibyśmy zarazić Mikrusa tą przyjemnością, którą sami uwielbiamy. Na razie idzie całkiem całkiem. Ela ma sporo sił, chętnie chodzi, jest dość wytrzymała, brak jej jeszcze tylko pełnego poczucia równowagi i elastyczności. Chód niespieszny - propozycje czasowe na trasach mnożymy przez co najmniej dwa i z uśmiechem dajemy się wyprzedzać wszystkim turystom. Ela ma kompletnie w nosie jakąkolwiek rywalizację, rekordy, zaliczanie czegokolwiek. Nieważne, czy gdzieś dojdziemy, czy będziemy bawić się w chowanego na skraju lasu. Uwielbiam tę jej właściwość. W kwestii turystycznej należy znaleźć góry możliwie płaskie, z umiarkowaną ilością kamieni na ścieżkach oraz najlepiej z widokami lub / i jakimiś innymi atrakcjami. Ach, i blisko Krakowa, bo w sobotę jeszcze rehabilitacja, więc raczej wyprawy jednodniowe (choć mamy wielką ochotę zaprosić Mademoiselle na nocleg do schroniska jeszcze tej jesieni). I tak eksplorując powoli Beskid Wyspowy zupełnie niespodziewanie (za pomocą Lubomira, na który doszliśmy - bez ekstrawagancji - z Kudłaczy) pozwoliliśmy Elci zacząć listę Korony Gór Polski, której nie mamy najmniejszego zamiaru zdobywać. Było świetnie. Polecamy się pamięci, jeśli ktoś zna miejsca odpowiadające naszym mrzonkom. Będziemy bardzo wdzięczni za pomysły tras!

A oto i niedzielna wyprawa w obiektywie Mademoiselle  
Dědečku - foťák je prima!


  I moim :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz