piątek, 12 października 2012

Tempus fugit

fugit jak szalony... Dzień za dniem, ani się człowiek obejrzy... Małemu człowiekowi ustalił się już stały rytm przedszkolno-poprzedszkolny. Na liście popołudniowych przyjaciół Elki znaleźli się tradycyjnie: pani Kasia (logopeda), pani Renata (integracja odruchów), pani Gosia z Kubusiem i Klejnotem (hipoterapia), pani Agnieszka z Grapcią (nowy piesek) oraz rodzice (masaże, gimnastyka, spacery, bajki, grajki, zabawiajki i takie tam zwykłe conieco), a także cała masa okresowych kontroli. To wszystko dopełnia przedszkolny cykl: przedszkole - fizjoterapia - logopeda - muzykoterapia - dogoterapia. Ma krasnal co robić! To dla rozrywki czasem zrobi sobie muffiny, które potem mama wleje prosto do silikonowych foremek, myśląc, że jak silikonowe to nie trzeba smarować w środku i w efekcie pilna praca mademoiselle J. zamiast przynieść zgrabne ciasteczka w formie grzybków, przynosi przylepione na amen do silikonu, ale bardzo smakowite wegańskie mufi. To silikonowe foremki się smaruje? To po co są silikonowe??? Hm... Niezawodny przepis dla alergików na mleko i jajka oraz wegan na stronie Gosi. Trochę mąki zamieniłyśmy na amarantus - fajnie masował buzię :) Żeby nie było, dokumentacja:
Był sobie muff...
Really?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz