piątek, 13 stycznia 2012

Podsumowanie roku 2011

następuje z opóźnieniem, za które bardzo Was, kochani czytelnicy, przepraszam. Spróbuję porównać, czego nauczyła się Elcia na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Proszę pamiętać, że ona wszelkie umiejętności nabywa bardzo, bardzo powoli - o wiele wolniej niż przewidują podręczniki obsługi małego dziecka. Niedługo na torcie pojawi się sześć świeczek, a mentalny torcik nie dobija jeszcze do trójki. Tym niemniej Ela idzie naprzód a każdy jej mały kroczek dostarcza nam wielu radości :)

Oto stan na koniec grudnia lat:
2009: Ela sprawnie chodzi za jedną rączkę.
2010: chodzi sama wyłącznie po twardym i gładkim podłożu.
2011: chodzi sama po różnych podłożach (podłoga, dywan, asfalt, płytki chodnikowe), choć po miękkich (trawa, piasek) jeszcze niepewnie. Chodzi coraz szybciej, ale boi się zmian podłoża. Zdarza się, że na na spacerze puszcza rękę dorosłego wyraźnie sygnalizując "ja sama". Wchodzi i schodzi ze schodów trzymając się poręczy, ściany albo za rękę. Umie tupać (tupie też na polecenie "podskocz") i - z oparciem - stanąć na jednej nodze.

2009: nauczyła się pedałować na trójkołowcu.
2010: umie pedałować, kierować i hamować na dwukołowcu z bocznymi kółkami.
2011: doskonali te umiejętności, ale nie pojawiło się nic nowego ani spektakularnego. Stopy nadal muszą być unieruchomione za pomocą pasków na pedałach i cały czas trzeba rowerzysty pilnować.

2009: potrafi wchodzić i schodzić z krzeseł, kanap i foteli oraz huśtawek i tp. sprzętów bez żadnej pomocy.
2010: przy w/w czynnościach stara się przyjąć pozycję w miarę bezpieczną.
2011: w/w doskonali oraz uczy się samodzielnie huśtać - na razie trzeba cały czas komenderować "nogi do przodu - do tyłu - do przodu - do tyłu -..." - z tą pomocą Ela ładnie się huśta, bez niej jest ciężko.

2009: przestała łapać, ściskać i szczypać dzieci - uczy się z nimi bawić
2010: poprzednie zdanie anulowane - Ela nadal dąży do silnego ściskania dzieci.
grudzień 2011: W dziedzinie stosunków społecznych był to najgorszy, najtrudniejszy, po prostu koszmarny rok. Ela na widok dzieci niezwykle często "wpadała w trans":  trzęsla się, kiwała, gdyby jej pozwolić doprowadzałaby się do hiperwentylacji. Mocno łapała i ściskała dzieci. Nie dążyła do zabawy z nimi - traktowała je jak przedmioty - obiekty do oglądania, obmacania i źrodło silnych autostymulacji.  Mimo, że pilnowana wielokrotnie doprowadzała do nieprzyjemnych (a nawet niebezpiecznych) sytuacji. Ma na koncie ugryzienia, popychania, ciagnięcia za wlosy, za ręce... Jestem głęboko wdzięczna rodzicom i pracownikom, którzy nigdy nie wywiesili przed przedszkolem transparentu "Elich go home!", podczas gdy my bez większych efektów mnożyliśmy próby naprawy problemu - masaże, dociski, nieusatnne bycie 'cieniem' Eli ... Ostatnio dodaliśmy Eli dwie terapie - wygaszanie przetrwałych odruchów (masaże i ćwiczenia) oraz dogoterapię, z nadzieją, że może może.... I....

9-13 styczeń 2012: pierwszy (po świętach i chorobie) tydzień przedszkola - Ela nie ta sama. Spokojniejsza. Nie rzuca się na dzieci. Nie wpada w transy. Przez tydzień żadnej negatywnej uwagi. To fakt - sama widzę tę zmianę, gdy Ela przebywa w "przestrzeni publicznej".  Jeszcze nie chce mi się wierzyć....

I jeszcze krótko o innych wielkich drobiazgach: Ela przestała bać się wody i pokochała basen, doskonali umiejetności samoobsługowe (ubieranie, mycie, jedzenie), słucha długich bajek, które każe sobie czytać, nauczyła się poslugiwać myszą komputerową, umie włączyć przegladarkę internetową i ulubione gry, umie posmarować kanapkę.

Per aspera ad astra...
Kiedy staram się ogarnąć myślą ludzi, dzięki którym Ela robi postępy a my nie upadamy na duchu, widzę wielki tłum lekarzy, rehabilitantów, psychologów, pedagogów, logopedów, pracowników przedszkola, krewnych, przyjaciół i znajomych królika, a także wielu darczyńców i tych, którzy przekazali na rehabilitację Eli swój 1% finansując tym samym wiele kosztownych zabiegów rehabilitacyjnych. To dopiero cud!
Bardzo Wam dziekujemy!

1 komentarz: